Jakub Świerczok to podobno wielki talent. Nie było mu jednak dane na razie tego pokazać na boisku, bo męczyły go dwie poważne kontuzje zerwania więzadeł.
Napastnik przygodę z piłką zaczynał w MOSM Tychy, później grał w MK Górniku Katowice, Cracovii i SMS-ie Kraków - we wszystkich występował w drużynach juniorskich. Poważniej zrobiło się dopiero w Polonii Bytom, ale i tak przez dwa lata pobytu na Śląsku grał w Młodej Ekstraklasie. Dopiero w sezonie 2011/2012 trafił do pierwszego zespołu. Przez pół roku wystąpił w osiemnastu meczach, w których zdobył dwanaście bramek. Szybko dostrzeżono go zagranicą i Świerczok przeniósł się do niemieckiego FC Kaiserslautern. Z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem, ale jeszcze szybciej stracił miejsce w składzie i łącznie przez całą rundę na boisku pojawił się sześć razy i złapał bardzo poważną kontuzję.
Jeszcze nie do końca wyleczony, snajper trafił do Piasta. Gdy stanął już na nogi, to dostał szansę debiutu w Ekstraklasie, ale zaliczył tylko nieco ponad pół godziny i ponownie zerwał więzadła. Od trzeciej kolejki aż do końca sezonu już nie zagrał i stracił w zasadzie rok z piłkarskiego życia.
Po wyleczeniu kontuzji 22-latek występował wrócił do Kaiserslautern, ale występował tylko w drugiej drużynie - łącznie uzbierało się tego czternaście spotkań i pięć trafień. Po roku pobytu w Niemczech sięgnął po niego Zawisza. Świerczok na razie Bydgoszczy jeszcze nie podbił, ale po tym co pokazał przez 30 minut w barwach Piasta, można wnioskować, że napastnik w końcu wypali. Umiejętności ma bowiem wysokie, kwestią do rozwiązania pozostaje jak najlepsze przygotowanie Świerczoka do gry.
Sebastian Kordek
Biuro Prasowe
GKS Piast S.A.